Friday 27 January 2012

jak to wygląda ?

U góry marźniemy a w bazie wypoczywamy. Dla mnie ostanie wyjście do
jedynki skończyło się na stękaniu w okolicach namiotów z powodów
jakiegoś wirusa chyba podczas gdy chłopcy po opuszczeniu restauracji
wujka marka co dzień ruszali dzielnie do góry. Pierwszego dnia obrócili
w 2 h z powodu wiatru... Drugiego powalczyli cały dzień ale to mam
nadzieje że napiszą coś ...
Tymczasem życie bazowe jest ciekawym doświadczeniem też. Punk w czystej
postaci, freedom w najwyższej formie. Totalna hibernacja wobec świata
"zewnętrznego". Bez znaczenia jest czas... Poprostu istniejemy... W
zgodzie ze Wszechświatem. Pomiędzy obozem naszym a kolegów w składzie
(Kucharz king of gandu, wiecznie uśmiechnięty pomocnik kucharza, Fakhir
z krainy deszczowców pełniący funkcję guida wyprawy, Mateo
przesympatyczny fotograf, Denis który na luzaku se wszystko obserwuje i
Szymek szef wyprawy) także istnieje pełna harmonia. Pewnie jesteśmy w
harmonii z Nangą też.
...
Wczoraj doszło specjalne zamówienie zainicjowane przez doktora. 25
puszek ryby, migdały, chleb, ciastka, cukier, dżem, no i nie do końca
oczekiwany 3kg kawałek wołowiny. Wiec dziś od rana wyżerka. Tosty na
piecyku z dżemem a później kawałki wołowiny duszono smażonej długoooo...
ale czym jest czas ?
długo ? czy krótko ?
czy to już było czy dopiero będzie ?
nieważne ! Chwila w której to czytasz już nie ma żadnego znaczenia.
Share:

0 comments:

Post a Comment

Blogroll

Labels