Monday 27 January 2014

around 6000



"few" words from Paweł orginally posted here

Przepraszamy, ja Was przepraszam, żeście musieli tak długo czekać na wieści od nas. Parę dni minęło...pogoda była taka, ze nie było pogody, więc i tym samym prądu ..wszystkie laptopy padły, zatem dopiero teraz się odzywamy...
By rozwiać wszelkie wątpliwości to nikt więcej z ekipy nie wybiera się do domu. "Irlandia" pojechała, ale na polu walki zostały, jakże silne, wysokogórskie, prężnie działające na tym polu miasta:Częstochowa (Tomek i Jacek) oraz Białystok (Paweł i Michał). W związku z powrotem "Zielonej Wyspy" wyprawa wcale się "nie rozłożyła", ponieważ powroty chłopaków były planowane. Pomogli oni zaopatrzyć wszystkie obozy i depozyt do 5800 m n.p.m. w blisko 100 kilo sprzętu i prowiantu(!). To kawał dobrej roboty. Warto wspomnieć, ze większość poręczówek do depozytu założył, nie kto inny, a właśnie Marek. Jeszcze raz DZIEKUJEMY CI MARKU, ze mimo wszystko pojechałeś!
Dziku! Tobie również bardzo dziękujemy:) Szczególnie za koleżeńską atmosferę, którą wprowadzałeś no i PACZKĘ od Ciebie z ASTORE (proszek do prania, pepsi, mountain dew, jabłka, pomarańcze, słodycze!... .masakra jakie rarytasy!)
Czapa w c1a
Czapa w c1a
Dziękujęmy wszystkim za wsparcie dla nas. Trzymanie kciuków i te wszystkie miłe słowa.
Droga jest naprawdę prosta, tylko, że długa, a moim zdaniem ekipa mocna, zdeterminowana, a także warunki nie są najgorsze...choć ostatnie opady śniegu mogą przysporzyć małe problemy... Liczymy jednak na hardcorowy jetstream, który wszystko wywieje.

OGLOSZENIA Z LATTABO:

LINY i PORĘCZOWANIE: Małe sprostowanie...
Na chwile obecna. MY POLACY:) położyliśmy LINY:
- 200 metrów do "Garba" (formacja w połowie drogi do C1),
- 300 metrów do C1,
- 200 metrów do C1A,
- 500 metrów do depozytu. Tutaj zostawiliśmy jeszcze 500 metrów na kolejne odcinki w wyższych partiach.
- 200 metrów przez TURNIE WIELICKIEGO w "PIONIE",
- i 300 metrów na grani dokładnie do C2 (tego prawdziwego, gdzie Marek i Tomek przed rokiem mieli norę) na wysokości 6100 m n.p.m.
Do wysokości depozytu - wszystkie liny wniesione przez nas. Wyjątkiem jest 200 metrów 5 mm liny na bębnie, którą Szymon zostawił właśnie w depozycie.
Dziku
Dziku

Szymon z Davidem:
Lina 5 mm, chyba okazała się trochę za słaba na trawers kuluaru więc Szymon z Dawidem wzięli z naszego depozytu liny o większej średnicy i zaporęczowali 200 metrów trawersu przez kuluar i potem jeszcze 100 metrów "w pionie" w stronę Turni.. wszystko dokładnie w relacji z dnia 15 stycznia. Jak z ich poręczowaniem do 6400 m n.p.m.? dowiemy się jak zobaczymy...:)
Simone w odwiedzinach w C1A
Simone w odwiedzinach w C1A

SPRZĘT:

Wyniesione w górę:
20 śrub lodowych - póki co użyte 5
8 szabli - 6 użytych
3 deadmany - 0 użytych
20 taśm, 10 ekspresów - większość użyte.

NASZE LINY (nazewnictwo własne)
- biała 8 mm: 100m (do Garba); 200m (do C1); 200m (do depozytu); 100m (kuluar); 100m (Turnia), 100m (na grani)
- szara 7 mm: 100m (do Garba); 100m (do C1); 100m (do depozytu); 100m (kuluar)
- zielonka 6 mm: 100m (do C1a); 100m (do C1a); 100m (do depozytu); 100m (do depozytu) 200m (leży w depozycie)
- kevlar 5 mm: 50m (leży w depozycie)
- fioletowa 10,5 mm - 80m (pójdzie dodatkowo na Turnie, obecnie w depozycie)
Razem naszych -1800 metrów (Tyle kupione. Wychodzi z obliczeń 1730, ale liny są cięte po 103-108 metrów).
SZYMONA:
- dyneema 6 mm: 100 m(do depozytu); 85m (przed Turnia); 100m (przed Turnia); 100m (na grani)
- "sznurek do prania": 100m (leży w depozycie) [te liny - 385 metrów Czapa dostał/wziął 3 stycznia, gdy szedł do góry:)]
- niebieska 5 mm: 200m (na grani do C3)
Łącznie Szymka: 685m

WSZYSTKICH RAZEM: 2485 metrów  (1800 + 685 ).
Może być mało jak okaże się, że po stronie Diamiru zamiast śniegu jest lód. Tak jak w przypadku odcinka od Turni do Grani Mazeno. Twardy szaro-szklisty lód!
Ostatnie poreczowki na 6100
Ostatnie poreczowki na 6100

STRATEGIA

PUNK STYLE:) Mieliśmy osiągnąć C3, chcieliśmy dojść nawet do 7000 m n.p.m. Dlaczego zrezygnowaliśmy? Dalej w relacji z dnia 18 stycznia...
W tym wyjściu Tomek chce dojść sam do C2. Następnie wychodzę ja z Michałem. Czy Michał pójdzie wyżej, do C3 się okaże. Sam oceni swoje siły, zdrowie i możliwości? Jeżeli postanowi przestać, to w zależności od wcześniej wspomnianych czynników albo zejdzie do bazy, albo będzie pracował na odcinku depozyt - C2, by zaopatrzyć C2 we wszystko co znajduje się w depozycie.
Bardzo dobrze współpracowało mi się z Szefem Naczelnym Sir Doktorem Czapkinsem, więc od C2 będziemy działać już razem. Na końcu będzie wychodził Jacek.
Przypominam...to bardziej wizja jak strategia, więc nie brać tego za pewniak, czy plan minimum...
Dziku ponize j abc
Dziku ponizej abc

POGODA

Zaczęło się... opady śniegu. już trzeci dzień z rzędu sypie.
Jak mocno sypie, niech świadczy fakt, ze dopiero trzeci raz mamy śnieg w bazie. Wcześniej wokoło było szaro i zielono. Teraz biało! opad tak obfity, że będzie już z 15 centów śniegu. Pojutrze kolejne 7 centów ma przybyć! Nanga od podstawy cała biała.
Jest tak jak pisałem wcześniej. Z końcem stycznia będą coraz częstsze i większe śniegi. Gdyby nie udało się w tym roku, to spostrzeżenie jest takie, ze NANGE trzeba zdobyć do 20 stycznia, by zdążyć przed śnieżycami. Dodatkowo wtedy są przynajmniej 3 czy 4 "SUMMIT DAY", czyli piękne, słoneczne i praktycznie bezwietrzne (do 20-30 km/h) dni.
Wspolpraca z Szymkiem.
Jedno zdanie - działamy wszyscy razem. Relacja z 20 i 21 stycznia...
Michał w drodze do c2
Michał w drodze do c2

W kuchni :)
W kuchni :)
Nasz domek BC w Lattabo
Nasz domek BC w Lattabo

RELACJA:

13 stycznia 2014, poniedziałek, XLVI(46) dzień wyprawy
Czapa dalej się nie odezwał. Miał powiedzieć co wziąć z bazy.
No nic - pakujemy co popadnie... Przede wszystkim kartusze, ostatnie szable śnieżne, i resztę śrub lodowych. Wychodzimy z Michałem do PUSZKOWNI (4530 m n.p.m.). W drodze do ABC (4100 m n.p.m.) towarzyszy nam Dziku, który jutro schodzi w doliny, a chciałby z nami jeszcze trochę pobyć (miło!). Tutaj znajdujemy radio Tomka. Zapewne zostawił, bo baterie słabe, a w depozycie (5800 m n.p.m.) leży zapasowe radio Marka. No nic... za bardzo nas to nie zdziwiło:) Do plecaków upychamy tyle lin, ile jesteśmy w stanie udźwignąć. Zostaje jedna, ostatnia dla Jacka.
Tego samego dnia, parę godzin przed nami wyszedł też Szymek i Dawid, tylko ich plan zakłada dojście od razu do C1. Ucieszyła nas ta informacja, bo może akurat spotkają Tomka. Tak też się stało. Będąc na Garbie (4530 m n.p.m.) widzą jak wspina się w kuluarze do C1A (5500 m n.p.m.). Cały czas jesteśmy w kontakcie z ekipa TNF-a. My jesteśmy na kanale pierwszym, oni na drugim. Gdy my coś chcemy od Szymka, to przechodzimy na jego częstotliwość i odwrotnie. Radio ma każdy bez wyjątku [no chyba, że taki Pan Doktor zatęskni za Markiem i chce pobyć sam] - nawet nasi kucharze, plus dodatkowe "stacjonarne" w bazie, które odbiera na dwóch częstotliwościach jednocześnie.
P.S. Dzisiaj Czapy urodziny. Niesiemy w prezencie Marsy, Ciapaty, Salami i lemonki - to co w górach zawsze smakuje, oraz w ramach ciasta specjalnie przygotowane przez kolegę Marcina (Marcin dzięki wielkie!) przed wyprawą naturalne batoniki energetyczne, a że nasz Nowy Kierownik to niejadek to zapewne się ucieszy.
Paszka w drodze do c1
Paszka w drodze do c1
Dziku w drodze pożegnalnej do abc
Dziku w drodze pożegnalnej do abc

14 stycznia 2014, wtorek, XLVII(47) dzień wyprawy
Ruch wahadłowy działa. Dziś Jacek wychodzi z bazy do Puszkowni (4530 m n.p.m.). Ja z Michałem, zgodnie z planem omijamy C1 (5100 m n.p.m.) i idziemy bezpośrednio do C1A (5500 m n.p.m.). W trakcie naszej wspinaczki na radiu odzywa się Czapa, właśnie z C1A. Co za ulga! Dostał radio od Dawida, który razem z Szymonem zrobił wyjście aklimatyzacyjne na lekko do naszego depozytu (5800 m n.p.m.) i powrót do C1 (5100 m n.p.m.)
W C1A (5500 m n.p.m.) Tomcio Kierownik czeka już z ciepłą herbata. Dzisiaj będzie super niewygodna, ale za to mega ciepła noc. Mamy jeden namiot a jest nas trojka. Michała zaczyna coraz bardziej męczyć suchy kaszel.
Obóz 1Obóz 1
15 stycznia 2014, środa, XLVIII(48) dzień wyprawy
Michał całą noc kaszlał. Wstajemy dość wcześnie, ale nie spieszymy się z wyjściem. Czekamy, chcemy zobaczyć co zrobi Szymon. Dzisiaj ponownie ekipa TNF-a idzie do depozytu i wyżej. Bez zakładania biwaku, tylko z planowanym powrotem do C1 lub nawet bazy.
Nie spieszymy się, bo robimy "sondowanie tematu":)
Chodzi o to, że na depozycie kończą się liny... dokładnie 1300 metrów lin założonych przez nas:). Tutaj czeka jeszcze 500 metrów lin. Żeby iść dalej... trzeba poręczować...Teren jest taki, że nie ma możliwości pójścia dalej, bezpiecznie. No po prostu trzeba założyć poręczówki.
O 9 rano, gdy jeszcze jemy śniadanie (Czapa, Michał i Ja - Paweł), przychodzi Szymon z Dawidem. Oczywiście częstujemy herbatą, krótka pogawędka i lecą dalej. Mówimy tylko, że jak chcą to mogą wziąć nasze liny z depozytu, a po drodze (w połowie drogi C1A - depozyt) zgarnąć dwie setki, które znajdują się przy Jacka plecaku zostawionego 1,5 tygodnia wcześniej. Tak też zrobili:)
Pierwszy wychodzi Czapa - zabiera tylko śpiwór, karrimate i liny. Idzie na lekko, by pomoc poręczować. Nasza dwójka ma za zadanie zabrać tyle, ile się da, czyli całej reszty. Gas i liny to podstawa dalszej wspinaczki - zabieramy wszystko.
W depozycie, ponownie spotykamy Simone i Dawida jak zabezpieczają swój depozyt. Zostawiają też 200 metrów 5 mm liny na bębnie:). Akurat skończyli poręczować. Zrobili 200 metrowy trawers przez kuluar i 100 metrów pod górkę w stronę Turni.
Gdy ja się jeszcze pakuje, Michał z polowy trawersu krzyczy, że boli go prawe płuco. Kaszle jak jakiś gruźlik. Jest to na szczęście suchy kaszel.
Zapada decyzja, że zawraca... zejdzie do C1, do Jacka, który właśnie zameldował przed radio, że doszedł do namiotów. Oddaje mi tylko wszystkie liny, a cały swój bagaż zostawia w depozycie. On w dół, ja do góry.
Czapa nie czekając na nas przetestował świeżo założone liny i zaczął ciągnąć kolejne 100 metrów - już pod samą Turnię. W związku z późną porą decyzje o poręczowaniu samej Turni Wielickiego odkładamy na jutro. Kierownik w trakcie rozkładania liny przez radio mówi, że mam znaleźć miejsce i zrobić platformę, a na koniec rozbić namiot. No cóż. Na grani prowadzącej pod Turnie miejsc na nocleg jak na lekarstwo, ale przy którejś tam próbie udaje się zrobić dokładnie platformę takiej wielkości jaką mamy namiot. Taki smark skalny, z lewej paręset metrów w dół, z drugiej tylko parę metrów więcej:)
Paszka w drodze do c1a
Paszka w drodze do c1a
16 stycznia 2014, czwartek, XLIX(49) dzień wyprawy
Po pobudce zastanawiamy się czy schodzić po kombinezony. Teoretycznie jest dość ciepło, ale po pokonaniu turni, na grani może wiać. Tomek postanawia zejść do depozytu po dwa komplety. Ja w tym czasie przygotowuje wszystko: tzn. składam i zabezpieczam namiot. Zamiast niego weźmiemy 2 łopaty, bo w C2 i C3 zamierzamy kopać jamy śnieżne.
Bierzemy 400 metrów liny i lecimy poręczować Turnie Wielickiego.
Ja asekuruję, Tomek łoi. Siedzę w bezpiecznym miejscu, co kilka minut wypuszczam parę metrów liny. W międzyczasie z komina Turni lata całkiem niezły sprzęt AGD. Od tosterów, przez opiekacze po mikrofalówki. Mam tu na myśli oczywiście pokaźnych wielkości kamienie. Latało tego tyle, jakby Tomek tą ścianę wyburzał a nie łoił. Normalnie ROLLING STONSI :) Po 2 godzinach dostaje informację, że cała ściana zabezpieczona i żebym po drodze zebrał wszystkie przeloty (taśmy i ekspresy).
Nawet z liną pokonanie kuluaru mało przyjemne - często tak wąski, że noga potrafi się zaklinować między kamieniami. Ciężki plecak niczego nie ułatwia. Mimo wszystko poziom trudności, już z liną nie przewyższa wspinaczki na Chan Tengri w Tien Shanie w najtrudniejszym miejscu przed śnieżnym kuluarem.
Na grani cały czas Tomek. Strach ruszyć się gdziekolwiek bez asekuracji drugiego. Mega zaskoczenie, bo wszystko oblodzone! Przed rokiem do C2 prowadził, piękny, skrzypiący śnieg, a tutaj twardy szaro-szklisty lód.
Do prawdziwego C2 zostało około 400-500 metrów w linii prostej. Bardziej w poziomie, aniżeli w pionie. Jednak tuż obok nas znajduje się wejście do ogromnej pieczary skalno-lodowej. Prawdziwe M-5 i jeszcze 4 metry w świetle (wysokość od "stropu" do "stropu"). Zastanawiamy się po co cisnąć wyżej, a potem urabiać się przy kopaniu jamy, jak tutaj, 100 metrów niżej nora gotowa. Zostajemy, szczęśliwi jak małe dzieci. Jacek dotarł do C1A, Michał zameldował się, że bezpiecznie dotarł do Lattabo. Choróbsko rozłożyło go kompletnie. Apteczka mamy porządną, więc od razu antybiotyk.
Wejście do obozu 2
Wejście do obozu 2
17 stycznia 2014, piątek, L(50) dzień wyprawy
Cóż za noc? Żadnego spadającego szronu ze ścianek namiotu. Stała, lecz niższa niż w namiocie temperatura. Zero wiatru i łopotania tropiku. Równa platforma ze żwirku. Załatwienie pierwszej potrzeby w końcu przestało być sportem wyczynowym. Prawie jak w domu ;p

Po równie wspaniałym śniadaniu (dużo miejsca na gotowanie) wychodzimy z całym sprzętem biwakowym. Cel? Zaporęczować odcinek do "prawdziwego" C2, gdzie rok wcześniej Tomek z Markiem mieli jamę śnieżną. Potem, jeżeli będzie bezpiecznie spróbować założyć C3. Zostało nam tylko 300 metrów liny. 100 metrów doniesie jeszcze Jacek. W depozycie leży prawie 500, ale nie ma komu przynieść. Wcześniej niósł Michał, ale choroba zmusiła do odwrotu.
Tomek ponad obozem 2
Tomek ponad obozem 2
Zaraz po wyjściu z jamy, długo nie trzeba było czekać, by nogi zrobiły się gumowe. Wszystko wylodzone! Po prawej 2,5 kilometrowa lufa w dół - prosto do LATTABO. Po lewej podobnie - tylko że w stronę grani MAZENO. Ani ja, ani Tomek nie mieliśmy "flight suita", żaden też z nas nigdy wcześniej nie uprawiał base jumpingu, więc asekuracja była bez żadnych zbędnych luzów na linie. Ostra spinka, pełny orient. Dodatkowo na czworaka.
Najgorsza było pierwsze 100 metrów. Nie wzięliśmy żadnych śrub lodowych(!). Zostały pod Turnia, w ramach oszczędności wagi. Mieliśmy tylko szable śnieżne. Żaden z nas nie spodziewał się takich warunków. Nawet nie pamiętam jak długo zajęło położenie pierwszej liny, ale puls mieliśmy, nieźle podwyższony. Ja byłem wpięty w trzech stanowiskach, więc mi w głowie siedziało tylko, czy wytrzymają ewentualne szarpnięcie spowodowane poślizgnięciem Tomka. Naprawdę lód tak twardy, że raki G14 Grivela ledwo dawały radę. Istny beton!
Potem było już tylko lepiej, bo na końcu naszej liny, za lekkim wzniesieniem okazało się, że z lodu wystają szable śnieżne lub inne stanowiska do założenia przelotów. Co 40 metrów! Coś czuwa na nami! Najpierw pieczara, potem to...
Gdy Czapa skończył, przywiązuje linę do stanowiska i jumaruję do niego. Robimy kolejne stanowisko. Siadam, wpinam się. Wyciągamy bębenek Szymona. Zostało 200 metrów 5 mm liny. O zgrozo jakie te 5 mm cienkie! No nic... pradawne, starosłowiańskie powiedzenie mówi, że jak się nie ma na czym łoić to się łoi czym się ma :)
Tradycyjnie. Ja asekuruję. Doktor kładzie linę. Po 100 metrach dostaje komunikat, że zaczął się łatwy, śnieżny, "spacerowy" teren. Gdy doszedł do jego końca (szczelina i kolejny lód) postanowił wybrać cały luz na linie. Ponownie przywiązałem koniec do stanowiska i poleciałem po świeżej poręczy. Po dojściu do początku łatwego trawersu grani odcinam linę i jej koniec zaczepiam do uprzęży. Pójdę na lotnej, Czapa będzie wybierał,. Postanawiamy nie zostawiać żadnego sznurka na tym odcinku, w końcu nie mamy więcej ze sobą. Przed nami znowu lodowe podejście do C2 sprzed roku na 6100 m .n.p.m.. Liny akurat starczyło. Przez coraz większą śnieżyce rezygnujemy z kopania nory i schodzimy do naszego M-4 kilkadziesiąt metrów niżej. W pieczarze czeka już Jacek.
Tomek ponad obozem 2
Tomek ponad obozem 2
18 stycznia 2014, sobota, LI(51) dzień wyprawy
Wstajemy rano i myślimy co robić? Jest super pogoda. Przez kolejne dwa dni ma być lampa. Mamy 100 metrów liny doniesionej przez Jacka. Powstał dylemat, bo mimo siódmej nocy w górze Tomka i piątej mojej - JEST MOC! MEGA CIĄG no i mamy tą linę. Tylko rozgorzała dyskusja, żeśmy znowu wynieśli wszystkie liny, kolejne ich kilkaset metrów położyliśmy, a plotki głoszą, że dzisiaj ekipa TNFa wychodzi. Jakby na gotowe...
Żeśmy przedyskutowali z dobrą godzinkę i jednak postanawiamy zejść. Tzn. Ja z Tomkiem. Jacek chce przespać jeszcze jedną noc na tej wysokości, by być lepiej zaaklimatyzowanym.
Zejdziemy, bo musimy porozmawiać z Simone. Ustalić strategię. Jak ma dalej wyglądać poręczowanie. Kto będzie wnosił liny. Myśmy ich wnieśli prawie 40 kilogramów(w tym liny wzięte od Simone). Musimy to jakoś podzielić bo się zajedziemy, tym bardziej, że odpadło dwóch naszych "zawodników"(Marek i Dziku). Zejście z 6000 m n.p.m. na 3500 m n.p.m. do Lattabo zajęło nam 4 godziny. Z czego 400 metrów z PUSZKOWNI do ABC odbyło się na tyłku. Masakra!:) Pomysł zaczęrpnięty od Dawida. Część mojego zjazdu jest na filmie, który właśnie się wgrywa. Zanim jeszcze wyszliśmy z Pieczary/C2 (6000 m n.p.m.) poprosiliśmy Michała, żeby już odpalił saunę, czyli żeby odpalił piec...
Przy zejściu, na wysokości ABC spotykamy Szymona i Dawida...ostro cisną do góry. Mają w planie dojść bezpośrednio do C1. Wieczór to sauna, kolacja, film i spanie...

19 stycznia 2014, niedziela, LII(52) dzień wyprawy
Pranie. Cały dzień pranie i sprzątanie bazy. Po obiedzie przychodzi Jacek. Ekipa TNFa dochodzi z C1 do naszej Pieczary/C2(6000 m n.p.m.), przed którą rozbijają swój namiot. Przez radio ustalamy, że wezmą naszą linę(te 100 metrów bialej 9mm wniesionej przez Jacka) i zaporęczują jutro dalszą część drogi w kierunku C3(6600 m n.p.m.).
Nie wiem, czy ostatecznie chłopaki wzięli liny z naszego depozytu czy nie. Jacek schodząc miał je dla nich przygotować. Zostawić na wierzchu, by nie było problemu z ich znalezieniem. 2 x 200 metrów zielonki, 50 m kevlaru, 80m statyka 10,5mm i 100 metrowy "sznurek do prania".

20 stycznia 2014, poniedziałek, LIII(53) dzień wyprawy
Na radiu dowiadujemy się, że Simone z Dawidem zamienili niebieska 5 mm linę, na nasza pancerną białą 9mm. Zwolnioną niebieską, zaporęczowali ten najprostszy odcinek, który my sobie darowaliśmy. Potem kontynuowali jumarowanie, aż do końca liny powieszonej przeze mnie i Tomka(właściwie to tylko przez niego, ja tylko siedziałem i asekurowałem). Powiedzieli, że zaporęczowali, aż do 6400 m n.p.m. co oznacza, że albo wzięli liny z depozytu, albo swoje z bazy. Chłopy normalnie jak maszyny, bo po wszystkim byli w bazie na obiedzie.
Trzeba przyznać, nie ma co ukrywać. Tempo naprawdę szybkie! Po kolacji Tomek poszedł ustalić zasady dalszej wspinaczki. Czyli co, gdzie, kto i jak. Podusmowanie jest takie, że: Od dzisiaj działamy wspólnie. Tzn. do tej pory, cały czas sobie pomagaliśmy we wszystkim w czym tylko mogliśmy. Z reszta Szymon to "klasa sama w sobie". Człowiek mega uczciwy i w porządku. Życzliwy i pomocny. Choćby bili bądź dobrze płacili to ani jednego złego słowa o nim napisać nie można. Razem będziemy zdobywać Nange. W jednym dniu wyjdziemy na atak szczytowy.

W ramach restu włączylismy film o zdobywaniu Nangi przez Messnera w 1970 roku. Niemcy jak zrobią film to nie ma mocnych. Styropianowy śnieg, obozy w studiu, miniaturki Nangi...no nic...przynajmniej powiększyliśmy wiedze o pierwszym zdobywcy korony Himalajów i Karakorum. W związku z tym, że skonczyliśmy o 1 w nocy, a film oglądali razem z nami nasi kucharze to "zamówiliśmy" śniadanie w południe.

21 stycznia 2014, wtorek, LIV(54) dzień wyprawy
Śniadanie miało być o 12stej, ale godzinę wcześniej przyszedł kucharz ekipy TNFa z zaproszeniem na kolacje. Tym samym zostaliśmy zbudzeni. Dzisiaj jest pierwszy dzień niepogody. Ma sypać przez kolejne 3 dni i to od rana do wieczora. Tylko dzisiaj w samej bazie spadły 4 centymetry śniegu. Jest to dopiero 3 śnieg w Lattabo odkąd tu jesteśmy. Cała Góra od podstawy biała. Chcieliśmy montować film, przygotować zdjęcia do wysyłki i napisać relację, ale z niepogodą wiążą się rozładowane komputery, które w czasie tych czynności pochłaniają ogromne ilości energii. No nic. Do samego wyjścia w gości niewiele przez cały dzień zrobiliśmy. Tylko graliśmy w karty, w "bazar" z naszymi kucharzami.
A wieczorem....wieczorem...kolacja potwierdzająca naszą współpracę w celu osiągnięcia 8126 m n.p.m. W jej trakcie dzwonimy do Marka by dowiedzieć się, że w samo południe został ojcem. Na świat przyszedł kolejny członek ekipy JFA NANGA DREAM - Patryk Ali Klonowski. Atmosfera w trakcie poczęstunku - jak to u Szymka. Luźna, wesoła i otwarta. SZYMEK RÓWNY GOŚĆ:)...to będzie puenta tej wyprawy:)
Tomek ponad obozem 2
Tomek ponad obozem 2
22 stycznia 2014, środa, LV(55) dzień wyprawy
Tomek pilnuje żeby śpiwór był cały czas ciepły - od środka oczywiście:)
Jacek dorwał się do igły i nitki, więc ceruje wszystko co porwane.
Michał montuje film i obrabia zdjęcia.
Ja od rana pale w saunie i noszę wodę, która gotuje się w dwóch wielkich aluminiowych misach i czajniku. Co się zagotuje wlewamy do 120 litrowej beczki opatulonej śpiworem RABA. Mamy jeden wielki termos. Na 17stą zaprosiliśmy Szymka z ekipą na kąpiel, bez ryzyka, ze przewieje. Pisząc to przypomniała mi się sytuacja z tego roku, gdy byłem w Tien Shanie pod Pikiem Pobiedy. W jednej z agencji na lodowcu stoi zwyczajny blaszak pełniący funkcje łazienki. Jeden z moich znajomych przewodników opowiadał jak mył się niedaleko w jednym ze strumyków na lodowcu. Gdy zobaczył to szef tej agencji zaprosił go do umycia się właśnie w blaszaku. Przewodnik mocno zaskoczony pyta: "a co jest ciepła woda"? Naczelnik odpowiedział, że "NIET, ALE WIETER NIE PIZGA"...
U nas, nie dość, ze wiatr nie hula, to dzięki temperaturze w saunie można sobie posiedzieć 10 czy 20 minut:) Jak wygląda i działa nasza sauna, będzie można obejrzeć w specjalnym wydaniu telewizji mniam mniam plus extreme. Michał wpadł na pomysł, że zrobimy jeden film o życiu w bazie. Pokażemy co gdzie jest, co i jak wygląda. Nasz domek, sauna, kuchnie i jej szefa wraz z pomocnikiem oraz okolice (Lattabo). To jednak po najbliższym powrocie z gór.
Tomek ponad obozem 2
Tomek ponad obozem 2
23 stycznia 2014, czwartek, LVI(56) dzień wyprawy
Foto, Film, Relacja. Trochę mniej pruszy. Przez chmury przebija się słońce, dzięki czemu 3A na amperomierzu pozwalaja naładować laptopy. W bazie leży prawie 20 centymetrów śniegu.
Paszka w drodze do C1A
Paszka w drodze do C1A
24 stycznia 2014, piątek, LVII(57) dzień wyprawy
Liczymy, liczymy i wychodzi, ze pod Nanga spędzimy jeszcze minimum 3 tygodnie.
Wyjście najwcześniej w niedziele lub poniedziałek (poprawa pogody). W górze co najmniej tydzień. Potem drugie tyle rdestu w bazie by wyrobić jako taką aklimatyzacje przed atakiem szczytowym. No i kolejny tydzień w wyjściu na szczyt. To wszystko oczywiście przy dobrej pogodzie. Biorąc poprawkę na nią można lekką ręką dopisać jeszcze tydzień lub dwa. Zatem 3-5 tygodni czeka nas jeszcze z dala od domu.
Lokalny pasterz
Lokalny pasterz
Trzymajcie kciuki i dziękujemy za wsparcie! Pozdrawiamy JFA!
Share:

Marek went home



nanga4 from mrufkaz on Vimeo.


So Marek went back to Ireland to train Nanga Dream support team (one is 6 and second just born)
Share:

Sunday 19 January 2014

Pasang Iklan Murah di Bos Tutorial

Pasang Iklan Murah di Bos Tutorial - Blogger ataupun situs lainnya tidak bisa dipisahkan dari IKLAN. Kebanyakan bahkan hampir semua blog, menjadikan blognya sebagai sarana promosi sebuah barang atau jasa. Tidak ketinggalan halnya BOS TUTORIAL yang mencoba mengajak anda semua untuk memasang iklan di blog kesayangan kita ini.

Pasang Iklan Murah di Bos Tutorial

Informasi Singkat Blog Bos Tutorial
Sebagai bahan pertimbangan anda untuk memasang iklan di blog Bos Tutorial adalah sebagai berikut:
  • Bos Tutorial Memiliki Google Rank atau biasa disebut Page Rank:
  • Check Google Page Rank
  • Ranking Alexa bisa anda lihat disini (KLIK DISINI)

Harga dan Space Iklan
Ukuran / Space Iklan yang kami tawarkan adalah

Ukuran Standar:
- 468 x 60 : Harga Rp 75.000,-
- 300 x 250 : Harga Rp 100.000,-
- 729 x 90 : Harga Rp 100.000,-

Fload Iklan : Sesuai Permintaan

Demikian Informasi mengenai Pasang Iklan Murah di Bos Tutorial untuk jadi bahan pertimbangan anda semua.




Hubungi Kami :
email : kedaikopi13@gmail.com
HP : 081 2636 79558
Share:

Friday 17 January 2014

Mencari Lowongan Kerja, Klik Saja Adanih Lowongan Kerja

Mencari Lowongan Kerja, Klik Saja Adanih Lowongan Kerja - Situs informasi Lowongan Kerja di internet memang sudah banyak. Dari situs sebuah perusahaan yang langsung menawarkan atau membuka lowongan kerja sampai dengan situs khusus jasa pelayanan informasi lowongan kerja. Semuanya memang baik dan bagus.

Demikian halnya dengan situs atau blog Adanih Lowongan Kerja Terbaru. Juga merupakan salah satu situs jasa informasi lowongan kerja. Yang membedakannya dengan situs sejenis adalah ada embel-embel ADANIH. Itu menandakan bahwa benar ada lowongan kerja yang ditawarkan. Menarik juga nama blog tersebut. Sehingga dengan demikian, membuat para pencari kerja atau pengunjung merasa penasaran / tertarik untuk melihatnya.

Mencari Lowongan Kerja, Klik Saja Adanih Lowongan Kerja

Meskipun hampir sama dengan situs sejenis, tapi informasi yang dipaparkan sangat jelas dan akurat. Ditambah lagi situs Adanih Lowongan Kerja Terbaru memberikan Tips Bagi Yang Sedang Mencari Kerja. Seperti "Berhati-hatilah terhadap iklan yang mengharuskan Anda mengeluarkan biaya untuk melamar atau memproses lamaran, atau yang terdengar terlalu muluk-muluk", itu tertulis disetiap Informasi Lowongan Kerja yang dipublikasikan.

Hmm... tertarik untuk mengunjungi situs Adanih Lowongan Kerja Terbaru tersebut? Silahkan saja langsung berkunjung ke alamat blog tersebut : http://adanih-lowongan.blogspot.com/ atau KLIK DISINI.

So... mau 
Mencari Lowongan Kerja, 
Klik Saja Adanih Lowongan Kerja.

Demikianlah ulasan singkat mengenai "Mencari Lowongan Kerja, Klik Saja Adanih Lowongan Kerja". Semoga bermanfaat. Salam blogger. Salam sukses. Bagi yang sedang mencari kerja, Bos Tutorial doakan Cepat Mendapatkan Pekerjaan. Tuhan Memberkati. God Bless You. [Bos Tutorial]
Share:

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog - Sebenarnya tulisan mengenai Mengganti Template Blog sudah banyak bertebaran dimana-mana (khusus blog yang berisikan tutorial blog). Anda sudah pernah membaca tulisan Bos Tutorial mengenai Cara Mengganti Template Blog Pada Blogspot di blog kesayangan kita ini bukan. Itu adalah cara yang lama. Meskipun demikian, itu masih bisa dilakukan, tapi hasilnya tidak sesuai keinginan kita. Karena tampilan blog akan terlihat amburadul. So... sebaiknya jangan pakai lagi cara itu. Bos Tutorial akan memberikan Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog.

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog

Mungkin anda bertanya memangnya ada cara yang lain? Jawabnya tidak. Caranya hampir sama kok. Hanya cara yang akan kita paparkan sekarang adalah cara yang cepat dan mudah tanpa embel-embel lainnya.

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog
Ada dua cara atau langkah yang harus kita lakukan,

Langkah Pertama
  • Anda harus memiliki sebuah blog
  • Anda sudah mempersiapkan Script / atau file template blog yang baru. Biasanya file tersebut bertype / ekstensinya *.XML atau *.TXT

Langkah Kedua
1. Bukalah akun blog anda (Dasbor Blog) pilihlah elemen Template lalu Pilih Edit HTML

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog

2. Tinggalkan blog anda sejenak, lalu bukalah File / Script Template Blog yang baru anda simpan. Gunakan Program WORDPAD atau NotePad. (disarankan pakai WORDPAD) lihat gambar di bawah ini.

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog

3. Masih di WORDPAD, Salinlah / Copy semua script template baru itu (gunakan CTRL + A lalu Copy)

4. Kembali lagi ke Blog Anda (lihat Gambar b pada langkah kedua bagian 1)

5. Arahkan mouse anda ke Script Template Blog, lalu tekan CTRL + A (pastikan semua tersorot / terblok)

6. Selanjutnya pastekanlah script template baru yang sudah di copy tadi (atau gunakan CTRL + V)

Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog

7. Simpanlah Template Blog anda (Klik Simpan Template)

8. Selesai dan lihat hasilnya.

Bagaimana, gampang bukan. Begitulah Cara Cepat dan Mudah Mengganti Template Blog pada blogspot. Selamat mencoba. Salam Blogger. [Bos Tutorial]

Catatan :
  • Klik Gambar-gambar di atas bila ingin melihat ukuran yang besar.
  • Bila anda ragu-ragu, simpan dahulu Template Blog lama anda (untuk jaga-jaga).
  • Mengganti Template Blog merupakan salah satu untuk mempercantik blog.
Share:

Tuesday 14 January 2014

update 6-2



3rd update. 12 Jan 2014
Before I start with the report just some additional info - there are some photos uploaded to http://www.portalgorski.pl/wyprawy/nanga-2014/2516-rozpoczela-sie-prawdziwa-akcja-relacja-pawla-dunaja and an extensive expedition report in polish language. All PHOTOS HERE



I will  start with some food for thought - What comes to mind when a "typical westerner" hears about Pakistan?
No doubt it would be fear, terrorists, kidnapping, etc. Definitely not a place to go for your holidays as apparently this country's every citizen is a blood thirsty terrorist.
Well...We have spent nearly 50 days in here and we have not encountered anything else but hospitality (in a real sense - long forgotten in a western culture where time=money), friendship, respect, laughter. People here earn less in a month than we in 3 days yet their moral code is far more humane and genuine than the one of a typical westerner.
One could ask a question - why is our perspective of Pakistan so different from reality? Are we being forced to think certain way? Is someone trying to make us afraid because when afraid we are easier to manipulate? I have been travelling to so called 3 world countries for over 10 yrs now and none of these countries were the way I thought they would be. Instead of a place full of thieves and "terrorists" trying to rob you - as pictured by the media left and right I have always met friendly and genuine people - so much more friendly and genuine than their European/American counterparts.
It is just a food for thought - but please think about it and make up your own mind - or even better - go to Pakistan, Iran or any other Evil axis country and have the time of your life - fantastic people, food, landscape - unspoiled by dollar or euro. These places still have moral values worth a lot more than any amount of money.




Ok - lets go back to the Expedition itself after this lengthy introduction. It is the 12th of January 2014 - nearly two weeks since the last update. A lot has happened since.

On the 1st of January Marek, Czapa and myself left BC and headed for ABC. We spend a night in there and early in the morning on the 2nd of January Marek left for C1(5100m). I followed him shortly after and half way to C1 was stopped by a small avalanche (very refreshing experience when boulders weighing 20+kgs are flying around you :) ). Tomek and I finally reached C1 around 6hours later just to find the camp empty - it turned out that Marek had so much energy that he went for C1A (5500) in one go - impressive considering it is 1500meters difference in height and nearly 9hours of climbing. On the same day Jacek, Michal and Pawel left BC and followed our footsteps.
On the 3rd of January we all (apart from Marek who was busy above 5500 meters fixing ropes) met in C1 and spend a day there resting. Temperatures were in its -30's but spirits were high as C1 consists of 2 RAB latok tents joined together - a very comfortable setup considering these were set up at 5100 on a narrow rocky ledge.


4th of January
Tomek leaves for C1A to team up with Marek and rest of us stays in C1 to wait for the bad weather to change for something more acceptable - Tomek in the meantime struggled to reach C1A which is only 400m higher - because of the winds, snow and also because he was fixing the ropes it took him most of the day to meet up with Marek.

On the next day Jacek and myself loaded with supplies for higher camps left C1 and headed for C1A. Because of the rope shortage and difficult terrain above we were told via walkie talkie to collect any rope left by Tomek the day before.
We reached C1A around 3pm - just when Tomek and Marek were coming down from 5800 where they left  deposit. Because C1A(5500) is placed on a steep slope (with some breathtaking views) there is only a place for one 2ppl tent - Marek and Tomek left for C1 and Jacek and myslef stayed for a night. It was not a pleasant one as temperatures were in its -30's with a significant wind chill factor. Additionally the sleeping bag I had to sleep in was soaked as there was no Sunshine for the last 36 hours that could dry it up.
 
Pawel and Michal in C1A at 5500m
On the 6th of January Jacek went up higher to fix some more rope, I stayed in C1A and at around 2pm welcomed Pawel and Michal who left C1 in the morning caring more supplies. At that time Marek and Tomek were already enjoying the "comforts" of BC.
After some much needed hot tea Pawel and Michal left in Jacek's direction - they were caring an additional tent and were hoping to set it up at 5800 - just before a place called Turnia Wielickiego which is a steep, technical part of the route - around 300m high to usual camp2 (6100m). Shortly after Pawel and Michal left, Jacek came down to C1A and we were preparing for another night in C1A. Around 4pm we were called via walkie talkie that because of a difficulties at 5800 with setting up a camp (ice and not enough snow) and an incoming weather change it would be better to come down. Rushing before the dawn and in the snowstorm Jacek and I  left for C1 (trust me - there is nothing more engaging and thrilling than a run down steep slopes of Nanga Parbat in a snowstorm).
that night Pawel and Michal slept in C1A, Jacek and myself in C1 and Tomek and Marek in BC.
When Jacek and I reached C1 that evening we were greeted by Simone Morro and his climibng partner David who were also spending the night in our C1 (despite what some people might think there is no unhealthy competition between JFA and Simone Morro's expedition - we share supplies, rope, tents and everything else in a hope of reaching the summit).


The morning of the 7th was January was already cloudy and we could see that it will deteriorate fast. Pawel and Michal came quickly down from C1A and together with Jacek and myself we quickly went down to BC. David and Simone stayed a bit longer but followed shortly after.

8th of January.
The whole JFA team together in BC. Spirits are high, we are all very happy to exchange stories and company after spending 7 days on the mountain. Once again mountain showed us that planning anything has a limited purpose - the mountain and the weather will decide anyway. We were hoping to establish C2(6100), maybe even C3(6600) during this outing - yet we were stopped at 5800m.

Over the next days we were enjoying each others company and resting - eating loads (thanks to Rahmat and Abdul - our cooks), playing bazaar (Pakistani card game) and editing photos and videos. We were also invited by Simone Morro for a lovely dinner during which we talked about life, travelling, helicopters and climbing. 
 
from left Dziku, Emilio, David, Pawel, Marek, Simone


The team spirits were high, everyone was preparing for the next outing and we were all discussing the upcoming days - only Marek seemed distant and withdrawn - it soon became apparent for what reasons. After a satellite phone call that he had with his partner Ida it came out that her pregnancy is fragile - despite being due in 3 weeks time she was not feeling right and had to visit the doctors frequently. It was obvious she needed help and support. Marek dropped the bombshell -
"guys - I have to leave - I am off for home in 2 days".
We knew that something like that might happen but none of us really seen that that actual possibility - maybe after reaching c3. Marek took this as a man would do - few farewell sentences, shiny eyes (6 pairs of these) and he was off to perform his duties as a father and a partner. thank you marek for a fantastic experience, for sharing the time of our lives with us.
We all feel like we lost a friend, leading climber and one of the main engines of the expedition. Take care Marek - get home safe - we miss you and we will try to accomplish our main goal - reaching the summit of Nanga Parbat. 

Marek ready to leave ... from left Pawel, house owner, cook Rahmat, Marek, cook helper Abdul, Jacek... Tomek, Dziku, Michal


11th of January.
Tomek leaves for C1 and Jacek, Michal and Pawel are waiting for his signal to follow. As for myself - I have to leave too - my work holidays are nearly over and I have to be back in Ireland in the next week or so.
Together with Marek we will be in a permanent contact with the expedition and we will keep you posted. Right now my fingers are numb - despite being in BC we still endure temperatures in its -20's. Michal is reading a book, Pawel and Jacek in their sleeping bags.
We are sending massive, warm greetings from the foot of Nanga Parbat - in the heart of northern area of Pakistan - a beautiful and friendly country - despite what media are saying about it.
Mike (Dziku). 




Share:

Sunday 12 January 2014

Cara Terbaik Membuat Anti Copas dan Anti Klik Kanan di Blog

Cara Terbaik Membuat Anti Copas dan Anti Klik Kanan di Blog - Di kalangan blogger bicara tentang COPAS sudah sering kita dengar. Bahkan dibeberapa blog anda akan membaca tulisan, COPAS ijin dulu, bila ingin COPAS baca ini dulu, klik disini, bla...bla...bla...bla... dan seterusnya...

Cara Terbaik Membuat Anti Copas dan Anti Klik Kanan di Blog
Sebenarnya, orang atau blogger tersebut bila menulis kata-kata di atas, dia suka bila postingannya di copas. (maaf ini hanya pandangan saya...) Alasan saya, kalao memang artikelnya tidak ingin di COPAS, pasang saja script anti copas atau anti klik kanan. Sipembaca pun dengan sendirinya akan tidak meng-COPAS-nya. Benar gak sih.... hehehehe

Apa itu Copas
Di blog lain yang saya kelola, saya menulis tentang Bagaimana Cara COPAS yang baik (silahkan klik disini untuk membacanya). Oh iya, tahukah Apa itu COPAS?

COPAS berasal dari kata CO dan PAS, CO itu singkatan COPY, PAS singkatan dari PASTE. COPAS adalah tindakan atau melakukan COPY (salin) langsung sebuah artikel dari sumber tulisan tanpa repot-repot menulis artikel hasil karya sendiri. Dan biasanya, artikel yang di COPAS oleh tukang Copas, tidak mencantumkan sumber atau LINK artukel tersebut.

Bila kita lihat secara hukum, bahwa orang yang melakukan tindakan COPAS merupakan sebuah pelanggaran atau pencurian hasil karya orang lain.

Bagaimana Cara Agar Atikel kita Tidak Bisa di Copas?
Untuk selanjutnya ikuti langkah-langkah berikut.

1. Silahkan buka akun blog anda sendiri.
2. Masuklah ke Elemen Layout atau Tata Letak
3. Pilih Add a Gadget atau Gadget Baru
4. Setelah muncul kotak baru, lalu pilih HTML/JavaScript
5. Salin / Copy lah Script di bawah ini lalu tempatkan (Paste) di Gadget yang baru anda buat.
<script> var message="Maaf,,, Untuk sementara dilarang klik kanan !!!";
///////////////////////////////////
function clickIE4(){if (event.button==2){alert(message);return false;}} function clickNS4(e){if (document.layers||document.getElementById&&!document.all){if (e.which==2||e.which==3){alert(message);return false;}}} if (document.layers){document.captureEvents(Event.MOUSEDOWN);document.onmousedown=clickNS4;} else if (document.all&&!document.getElementById){document.onmousedown=clickIE4;} document.oncontextmenu=new Function("alert(message);return false")</script>
6. Apabila semua sudah beres, lalu SIMPAN Gadget Baru tersebut.
7. Selesai dan lihat hasilnya.

Gampang bukan, demikianlah Bagaimana Cara Terbaik Membuat Anti Copas dan Anti Klik Kanan di Blog. Selamat Mencoba. Salam. [Bos Tutorial]

Referensi : Kumpulan Adsen Blogspot
Share:

Monday 30 December 2013

Wind

Few days have passed since the last update - please forgive us the delay with updating you with our current status - when all 6 members of the expedition are busy climbing there is very little time for anything else. Christmas is over but we were busy. On the 22nd of Dec Czapa and myself went for a small reconnaissance and reached 4900 m where we spend a night and established the first deposit with gear ready for camp1. A day later marek, pawel and michal reached the deposit and on Christmas Eve we had camp 1 (5100m). next few days were spent on setting up and supplying the camp. On the 26th of december Czapa, Marek, pawel and Michal went a little bit up the mountain and reached 5500m where they set up C1A. on the same day jacek and myself left ABC and after 9 hours of non stop struggle we reached c1 where some additional supplies were left.
On the 27th of December 5 team members went down to lattaboo after spending 6 days on the mountain. Jacek stayed little longer and came down to the base camp just when the weather turned bad.
It is the 30th of December now and we all are killing the time in anticipation for some sunshine - recovering from the last outing on the mountain, playing cards, eating loads and hearing whatever stories each of the team members has to share.
It is very windy and cold - despite the weather though Marek managed to fly his kite - a truly amazing experience when the temepratures are around -15 and the winds are howling like wolves that by the way are plentiful in the neighbourhood.  


Wigilia pod Nanga Parbat from Portal Górski on Vimeo.
                                                                         

fot: Dziku

We are patiently awaiting next few days when the weather is promised to improve and we will once again go up the mountain in hope to establish C2 and C3.
Late Merry Christmas wishes and all the best for 2014 - from all the Nanga Dream Expedition Members.

Dziku (MikeD.)


NANGA DREAM - idea wolnosci exploduje swa wlasna  moca.

Witajcie kochani Ludzie:)   Zanim przejdziecie do czytania tej nudnej relacji pare ogloszen z parafii w Lattabo.

TAKIE TAM...:) przesylamy Wam kolejne pare zdan o tym co sie u nas dzieje...:)

wszyscy mamy sie super. Pomimo braku owocow w bazie, wszyscy maja banana na twarzy (nawet Michasl, ktory bananow nie jada :)).
Dostajemy mail-e z "wycinkami" gazet i naprawde gdyby te "banany" mozna bylo zapakowac w kartony to w Lattabo zabrakloby miejsca do ich przechowywania:)
Ludzie...nie wierzcie mediom i systemowi monetarnemu!:)

Pamietajcie, ze jedyne prawdziwe informacje sa na stronie naszego patrona medialnego: PORTALU GORSKIEGO,  kt. jako pierwszy dostaje relacje/foty i filmy:) oraz naszej strony JFA: nangadream.blogspot.com.
Wszystko inne to jakies "klejnuty" zaczerpniete po zdaniu z roznych portali:
Jak klimat w ekipie? Morale wysmienite.
                                         
Urobilismy raptem 2000 metrow gory, ale byly to calkiem pracowite i przyjemne metry:)
Moze i po pas w sniegu, to torowanie wsrod reszty czlonkow zalogi naprawde jest spoko.
Jezeli pojdzie tak dalej, w takim tempie to slowa naszych kucharzy ze Nange zdobedziemy 20 stycznia stana sie rzeczywistoscia:)
jaka jest nasza taktyka? taka, ze Kto chce ten idzie, byle w ruchu wahadlowym i dwojkami:) Czytalismy dzisiaj jakis artykul  o nas:) naprawde ciekawych rzeczy sie dowiedzielismy:) Nie zakladamy kiedy wyjdziemy, kto i z kim pojdzie. Najwazniejsza jest przyjazn, wiec kto sie czuje na silach i ma ochote ten dobiera sie w pare i po prostu idzie. Nikt nie kozaczy. Oczywiscie w naszej ekipie sa mniej i bardziej doswiadczeni dlatego wszyscy nawzajem sie pilnujemy:) Tak jak brat pilnuje brata:)
Nie ma spiny, ze cos pojdzie nie tak - kazdy przyjechal bo bardzo chcial i bylo warto!:) Jezeli nie zdobedziemy NANGI (a raczej powinno sie to udac:) w tym roku, to bedziemy probowac za rok, a jak nie za rok...to kolejny...to mozemy obiecac...
Poki co staramy sie jak mozemy, przy okazji dobrze sie przy tym "bawiac":)


KASA...tutaj najlepsze...:) bo jeszcze przed wyjazdem wszystko wydane, wyjezdzamy zapozyczeni....przylatujemy, hotel, spotkanie z SZER BASem - pracownikiem agencji, kt, ogarnia nam pozwolenie i okazuje sie ze jeszcze go nie mamy, bo...brakuje podpisu kogos tam z regionu ASTORE/ GILGIT- BALTISTAN oraz, ze nie mamy oficera lacznikowego + kucharzy dla niego itd.itp...bagatela 10300$ za tzw serwis RAWALPINDI to RAWALPINDI.
Ponad 32.000zl. Bez tego nie dostaniemy pozwolenia! Wyciagamy wszystko co wzielismy ze soba - nazbieralismy raptem 4000$ + zostawiamy sobie okolo 200$ na drobne wydatki, na tzw "waciki"...
reszta to bankomaty i karty kredytowe. Zeby nie przesadzic, obskoczylismy okolo 40-60 bankomatow - udalo sie wybrac raptem pakistanskich rupii na rownowartosc 1000$. Mastercard zaden nie obslugiwal! Poszla tylko VISA!. Nadal nie mielismy ponad 5000$!!!A autobus, kt. ma nas zawiesc do ASTORE czeka od rana pod hotelem wraz z dwoma kierowcami.
Ostatecznie dogadujemy sie, ze zaplacimy jak bedziemy mieli - zrobimy transfer/przelew na konto Agencji.
Dzieki temu ze Marek i Tomek naprawde zostawiaja za soba aure "peace and love" nie bylo z tym problemu.
Dla mnie osobiscie, Pawla,  najlepsze jest to ze chlopaki od 3 lat korzystaja z tej samej agencji...a mimo to prawie codziennie gdy bylismy w Islamabacie przychodzil do nas szef Agencji sprzed 4 lat, z kt. korzystali bedac pod Nanga pierwszy raz Zmienili ja bo byla za droga, nie ukrywaja tego, ale Szef po prostu ich uwielbia:)

Pare informacji:)
Gdzie w danej chwili jest ekipa, a na pewno Pawel (on nosi SPOTa) mozna sprawdzic na stronie:
http://share.findmespot.com/shared/faces/viewspots.jsp?glId=0XaEvvmAYG8AIxWS911Nmhae5Jidt9hzC

lub www.reaktywacja.duna.pl w dziale  MAPA LIVE.

Wspina sie kazdy: Marek, Tomek, Jacek, Pawel, Michal i Dziku. Kazdy nosi od 18 do 22 kg.
Kto bedzie czul sie na silach, ten bedzie atakowal Nange. Oczywiscie dwojkami i w ruchu wahadlowym, by jeden duet zabezpieczal atak drugiego duetu.

ZASILANIE ELEKTRYCZNE.

!!!
Oficjalnynm sponsorem naszego zestawu jest PGE ENERGIA ODNOWIALNA. Nie lubimy korporacji, ale ich lubimy za nazwe:) !!!

Dzieki Markowi jestesmy praktycznie niezalezni jesli chodzi o energie elektryczna.
Nie mamy spalinowego generatora pradu, wiec nie potrzebujemy ropy czy benzyny.
Jedyne od czego jestesmy uzaleznieni to slonce...ale nawet jak jest za chmurami to dla nas takze starczy (tyle ze nie bedzie filmu wieczorem).
Posiadamy rozkladany panel sloneczny o lacznej mocy ponad 120 Watt (modul fotowoltaiczny). Sklada sie on Z ogniw monokrystalicznych o niespotykanej sprawnosci 22%. Do tego regulator ladowania z funkcja sledzenia punktu pracy maksymalnej. Wszystko wspolpracuje z akumulatlorem 24 Ah. Natezenie ladowania sledzimy przez wpiety w obwod amperomierz analaogowy, dzieki czemu wiemy jak bardzo swieci lub nie swieci slonce na zewnatrz. Smiechem zartem pogode na wyprawie wyrazemy nie w innych jednostakch jak w AMMPERACH.
0 Amper - ciemno.
1 Amper - slonce zachodzi.
2 Ampery - lepiej siedziec w chacie;)
3 Ampery - pochmurno.
4-5 Amper - juz mozna wyjsc z klubu
powyzej 5 Amper - pelne, silne, mocne slonce.
 W sloneczny dzien po podlaczeniu wszystkiego mamy jeszcze zapas mocy. oczywiscie caly dzien w chacie pali sie swiatlo:)
Z akumulatora, kt. jest "buforem" energi wychodzi niezliczona ilosc kabli, gniazd samochodowych, rozdzielaczy, inwerterow a na koncu zwyklych ladowarek.
Ladujemy wszystko: laptopy, telefony, sputniki, paluszki, akumulatory.
Nad bezpieczenstwem calej instalacji "czuwaja" dwa bezpieczniki, kt. w razie zwarcia odcinaja prad. Byl tez modul/regulator napiecia, kt. mial odcinac ladowarki, gdy napiecie spadnie ponizej 10,5 V - niestety nie wytrzymal trudow podrozy.


19 grudnia 2013, czwartek, XXI dzien wyprawy
Dzis mijaja 3 tygodnie! Ja (Michal) z Markiem budzimy sie rano w namiocie i postanawiamy udac sie w strone szczytu. czyli aklimatyzacji ciag dalszy. Nasza droga jest caly czas w cieniu, wiec dodatkowo sie troche hartujemny :) Droga wiedzie przez rozne sniegi, miedzy innymi torowanie w sniegu po pas :) ok. 15:00 Docieramy prawie do samej grani szczytowej na 4900m i postanawiamy odwrot. Na dole Paszka czeka juz z ciepla herbata :) On dzis zrobil rundke do ABC i z powrotem z kolejna porcje ladunku, Ta sama trase pocisneli Jacek, Tomek i Dziku,



20 grudnia 2013, piatek, XXII dzien wyprawy
Jacek w ABC. Tomek z Dzikiem schodza z ABC do Lattabo akurat na obiad.
Marek, Michal i Pawel restuja caly dzien w bazie.
Byl plan by nasza restujaca trojka wyszla juz dzisiaj po kolacji do ABC i pierwszego dnia zimy zalozyla C1, ale dostalismy prognoze pogody i postanowilismy zostac. Nasz wielki wodz kierownik Marek zarzadzil, ze wyjdziemy jutro przed sniadaniem - okolo 6 rano [ dobry zart:)]
Wieczorem, po kolacji W ramach przygotowan przeprowadzilismy, pod okiem doktora Czapkinsa probe smazenia SALAMI z Lidla:) NIEBO W GEBIE!
Caly dzien przychodza policjanci i mowia :
-"ze juz zima i zaden terrorysta nie przyjdzie nas zastrzelic, wiec nie sa nam potrzebni",
- "ze choruja, a nie maja lekow"
- "ze konczy im sie prowiant"
- "ze im zimno"
- i najlepsze "ze jutro przyjdzie ich przelozony, i zeby mu powiedziec, DOSLOWNIE, ze czujemy sie super bezpieczni (co zreszta jest prawda) i policjancji moga sobie pojsc - np. do wioski RUPAL (konkretna nazwa):)
Byla szopka na calego:) Chcielismy sie targowac, ze jak zostawia nam kalacha AK-47 to faktycznie moze wtedy nie bedziemy czuli zagrozenia:), ale powiedzieli, ze postrzelaja jak wrocimy juz ze szczytu :)




21 grudnia 2013, sobota, XXIII dzien wyprawy
Zart sie udal:) Wstalismy o 10. Nawet nie wstalismy, tylko nasi kucharze, jak co dzien rano przyniesli sniadanie i nas zbudzili.
Pojawil sie kolejny plan by wyjsc do ABC zaraz po obiedzie. Po obiedzie pojawil sie z kolei plan zeby jednak wyjsc po kolacji, w koncu jakos tak niezdrowo z pelnym zoladkiem wychodzic:)
Przyszla tez nasza obstawa 10-ciu policjantow ze swoim przelozonym.
Odegralismy nasz teatrzyk, kazdy znal swoja rola, wiec wszystko poszlo ladnie, gladko i bez bolu:) W Lattabo poza nasza szostka pozostaja jeszcze dwaj kucharze, dwoch pasterzy oraz ich ponad setka owiec,
Po kolacji "zgodnie z zalozeniem" wychodzimy (Marek, Pawel i Michal) do ABC.
Ciemno niesamowito, a do tego mgla, przez co gubimy droge. Marek prowadzil dobrze - mial na GPSie waypointa ABC, jednak z Michalem twierdzilismy ze trzeba odbijac bardziej na lewo a potem ostro pod gore. Nawet mimo czolowek - nie widzielismy nic!
Zaszlismy daleko za jezor lodowca. Ostatecznie po czterech godzinach (normalnie 1,5-2h) dotarlismy do dwoch namiotow w ABC.
Pozostala trojka odpoczywa w BC w LATTABO.


22 grudnia 2013, niedziela, XXIV dzien wyprawy
Dziku i Jacek w BC. Tomek wychodzi do ABC.

Nasza trojka zaraz po sniadaniu wychodzi z ABC w celu zalozenia obozu pierwszego (C1) tysiac metrow wyzej w bezpiecznym miejscu, oslonietym od lawin, w grocie skalnej dobrze znanej Markowi sprzed roku..
Na wysokosci ok. 4600 m n.p.m.(w polowie drogi) po prawej stronie kuluaru znajdujemy idealne miejsce na rozbicie namiotu, nawet 2 czy 3. Od ilosci starych puszek po konserwach tam znajdujacych sie nazywamy to miejsce PUSZKOWNIA.

Z puszkowni, droga do C1 prowadzi snieznym kuluarem o dosc duzym nachyleniu, wiec zapada decyzja o zaporeczowaniu najblizszych kilkuset metrow.
Wyciagamy liny, nakladamy uprzeze i ruszamy. Tzn. pierwszy rusza Marek, kt. poreczuje 300 kolejnych metrow. Sniegu jest do kolan, przez co dochodzimy tylko do "garba" na wysokosci ok 4800 m n.p.m. Widac z niego jak na dloni miejsce naszego przyszlego C1. Jestesmy jednak tak zajechani, ze nie dalismy rady dorobic tych 200 metrow...skonczymy to jutro.
Budujemy dwie platformy i stawiamy dwa nowiutkie LATOKI - namioty RABa.
Zachwycamy sie ich wykonaniem i waga (ok 1,8 kg). Rozstawiaja sie blyskawicznie. Widac, ze nie bedzie problemu z ich postawieniem, nawet przy silnym wietrze.


23 grudnia 2013, poniedzialek, XXV dzien wyprawy
Dlugo by pisac, czemu razem z Michalem spalem pod jednym spiworem.
 Pomimo ubrania sie we wszystko co mielismy- telepalo nas cala noc.
Przenikliwe zimno, 25 stopni ponizej zera, nie mialo dla nas litosci.
Modlilismy sie o jak najszybszy wschod slonca i jego promienie sloneczne, kt. zakoncza nasza meczarnie. Dluga to byla noc, ale przetrwalismy:)

Do C1 z "garba" dzielilo nas 3 godziny drogi w snieznym, stromym kuluarze.
Byla to formalnosc, kt. nie sprawila nam za wiele problemow.
Tego samego dnia dociera do nas Tomek z ABC, a na sam zmierzch wyczerpany na maksa Jacek ale... bez spiwora, karrimaty - jedynie z linami! Mamy tylko dwa, na prawde  dwuosobowe namioty. Zapada decyzja ze bedzie spal ze mna i Michalem. Czapa ratuje go kombinezonem i kondonem do niego. Nie ukrwam, ze bylo mega niewygodnie, ale za to mega cieplo!

Tego dnia dziku dochodzi z ABC do GARBA, zostawia depozyt i wraca do ABC


24 grudnia 2013, wtorek, XXVI dzien wyprawy - WIGILIA
Dziku leci z ABC do BC po namioty i inny szpej, kt. bedzie nam potrzebny wyzej.
Jacek schodzi do ABC po sprzet od do Dzika. Jutro razem wyjda do C1.
Bedac na garbie podczepia do lin poreczowych (300 metrow) depozyt - dwie torby RABA.
Przez 2 godziny Marek, Michal i ja wciagamy je rzucajac k... na prawo i lewo...
Bylo to chyba jednak bardziej "ekonomiczne" niz tachanie tych 40 kg na wlasnych plecach.
Dzisiaj Wigilia. Kazdy chcial zadzwonic do swoich rodzin i bliskich, ale nasze Thurajki (telefony satelitarne) pokazaly dobrze nam znane "INVALID POSITION". Chlopaki przez wiekszosc czesc wyprawy 2012/2013 mieli to samo.
Jacek z Dzikiem spedzaja wieczor we dwojke w ABC, a my we czworke w C1.
Zeby nie bylo - mielismy 12 dan:)
Barszczyk, smazone salami, sardynki, owsianka, zupka z 4 roznych chinoli, liof kus kus, liof chili con corne, suszona poledwiczka od przyszlej jeszcze niedoszlej tesciowej Paszki, herbatka babcia jagodka malinowa, herbatka babcia jagodka meliska z pomarancza, herbatka rumianek z miodem i woda ze sniegu :)


25 grudnia 2013, sroda, XXVII dzien wyprawy
- wychodzimy z Michalem, Markiem i Tomkiem do C1A.
"Kierownicy" prowadza i poreczuja 300 metrow najgorszego odcinka.
Na wysokosci okolo 5300 druga poreczowka przymocowana jest do, jak to nazwalismy, haka Schella, czyli do starego haka ktory znalezlismy . Przy ladnej pogodzie, bez aklimatyzacji, dojscie z C1 do C1A zajelo nam 4 przyjemne godzinki.
Jacek z Dzikiem dochodza tymczasem do C1.



26 grudnia 2013, czwartek, XXVIII dzien wyprawy
- Budzimy sie w C1A. Marek mial isc z Czapa, zalozyc C2 na 5750 m n.p.m. pod turnia Wielickiego, ale
ostatecznie ide ja z Czapa. Marek z Michalem schodza do BC w Lattabo na odpoczynek.
Po drodze w C1 zgarniaja tez Dzika.
Tego dnia poreczujemy, a dokladnie Doktor Czapa jeszcze 200 metrow liny. Po 5 nocach w "scianie" Snieg jest tak kopny, a nasze sily tak male ze postanawiamy zejsc i my. Dopiero schodzac dociera do nas jak mocno sie wyeksploatowalismy. Byla to sluszna decyzja.

W bazie czekaja na nas z obiadem Tomek, MICHAL i dziku.
Siedzimy wszyscy do pozna, omawiajac strategie na przyszle wyjscia.
Pozno w nocy Paszka wyciaga boczek od swojej mamy. Wszyscy wyglodzeni, natychmiast wpadaja na pomysl "AKCJA JAJECZNICA".Dziku leci do kucharzy po jajka i cebule. Michal kroi cebule, kiedy konczy zabiera sie do ugniata ciasta na Ciapatki. Ja kroje boczek, Marek zaczyna topic ten boczek na patelni, dr czapa wszystko nadzoruje. Kucharze z gotowego juz ciasta walkuja placki i wrzucaja na piec - ciapatki gotowe:). Fajne, wspolne gotowanie... przepraszam smazenie:)



27 grudnia 2013, piatek, XXIX dzien wyprawy
pranie, sprzatanie, spanie, jedzenie, pisanie relacji w bazie, a
Jacek tymczasem dociera do C1A.
Wszyscy brudni, wiec zapada decyzja o drugim odpaleniu naszej ruskiej bani.
Caly dzien p0rzygotowujemy nasza prowizoryczna "saune". Czyli w domku obok od samego rana palimy w piecu oblozonym kamieniami. Na tym stawiamy garnki z woda - kt. bedziemy polewac piec, a takze wykorzystywac do umycia sie.
Wieczorem Paszka znaduje drugi boczek od swojej mamy, wiec znowu "AKCJA JAJECZNICA":)
Jak bylo? - Ctrl+c i Ctrl+v z 26 grudnia 2013:)


28 grudnia 2013, sobota, XXX dzien wyprawy
Wszyscy poza Jackiem, czyli: Marek (klonu), Tomek (czapa), Pawel (paszka), Michal i drugi Michal vel Dziku siedzimy w bazie.
W Lattabo rano bylo tak zimno ze zaraz po sniadaniu kazdy z nas wrocil do spiworow. Tylko Michal wybral sie po drewno i napalil w kominku - Spalismy do obiadu. Jak rest to rest.
Byl plan by pierwsza dwojka, dwojka kierownikow wyszla juz dzisiaj.
Jednak prognozy pogody, kt. otrzymalismy nie pozostawily zludzen, ze nie warto dzisiaj wychodzic. Jest plan by wyjsc zaraz po Nowym Roku, kiedy ma byc lepsza, moze nawet dobra pogoda. Wieczorem odwiedzaja nas nasi pobliscy pasterze i prowadzimy dlugie i wesole rozmowy o tutejszych zwyczajach i mozliwosciach ¿eniaczki :)


29 grudnia 2013, niedziela, XXXI dzien wyprawy
Prognoza pogody az do 1 czy 2 stycznia nie pozostawia zludzen, ze Sylwestra lepiej spedzic w bazie:) I dokladnie to robimy. Przygotowujemy sie na impreze:) Czapa wysprzatal nasza chate. Pawel, Michal i Dziku poszli po drewno, kt. ma wystarczyc na kolejne 3 dni. Marek testuje kajta a Jacek vel Bosman (jego nowa ksywa) schodzi z C1A z 5500 m n.p.m.
Reszta dnia to jedzenie, spanie, jedzenie, czytanie i produkcja filmu - to Marek z Michalem, Pisanie relacji (to glownie Paszka) i grzanie sie przy naszej malej, ale jakze wydajnej kozie. Przesylamy (szczegolnie Michal) pozdrowienia dla naszych wspanialych, polskich siatkarek! :)

Pawel Dunaj


Justice For All

Share:

Thursday 26 December 2013

First Brake

We are back after xmans today.
Xmans dinner at camp 1 at 5100m (Tomek, Marek, Pawel and Michal) and Jacek i Dziqu in ABC. Last night at C1A at 5500 m.
Marek and Michał went back to C1 and together with Dziqu came back to Lattabo, Tomek and Paweł went 200m up and left deposit and also went back to Lattabo. Jacek resting at C1.
All gooing good.


Paweł going to C1 (by Michal)
Marek passing Jacek at C1 on the way back today (by Dziqu)
 Michał i Paweł at C1a (by gopro Klon) 
Approach to C1
Tomek getting Back (by Pawel )

Share:

Blogroll

Labels